Kwadraty lutego, czyli instagramowe podsumowanie miesiąca

Rozpoczynamy nowy miesiąc, który przyniesie mnóstwo zmian i to samych pozytywnych, ale to ze spokojem :) Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie (może nawet dzisiaj). Zdradzę tylko tyle, że będzie pysznie! Teraz rzutem na taśmę instagramowe zdjęcia lutego :) Widzicie, warto robić zdjęcia i zatrzymywać chwile :)

1. Tokyo Tey, czyli nowe miejsce na kulinarnej mapie Poznania. Pierwszy w Polsce bar szybkiej obsługi, gdzie dostaniesz… sushi, które czeka na Ciebie aż któreś wybierzesz z lodówek postawionych w lokalu. Tutaj masz świadomość, że produkt został zrobiony dzisiaj, a nie kilka dni wcześniej. Miejsce odwiedziłam raz i wiem, że wrócę, bo jak na początek, zapowiadają się bardzo na plus! 2. Mój mistrzowski makaron z boczkiem i świeżymi pomidorami doczekał się dłuższej wzmianki na blogu i tutaj możecie znaleźć przepis i spróbować w swoim kuchennym królestwie, jakie to może być dobre! 3. Tost „czyszczenie lodówki”, czyli jajko sadzone, bekon, sos na bazie musztardy, roszponka, ser. W sumie lodówka Wam pomoże przy komponowaniu leniwego, sobotniego śniadania :) 4. Maleństwo na nowym, czyli nie tylko nowe mieszkanie, ale również nowe smaki na pokładzie. Na pierwszy ogień eksperyment z papierem ryżowym. W życiu tego nie jadłam, a okazało się, że to całkiem ciekawe doznanie, więc czekajcie na osobny wpis na temat kanapek ryżowych.

1. Ośla Ławka, która nieśmiało dołącza do ścisłego grona dobrych karmiaczy na Taczaka :) Niebawem znajdziecie na blogu więcej słów o nich, bo zasługują na większą uwagę! 2. Culinary Fest i kolejna odsłona smaków. Udało mi się dotrzeć do mare nostrum, które odwiedziłam po raz pierwszy i już wiem, że wrócę nie raz :) 3. Foodprojectbysb, czyli akcja jedzeniowa restauracji mieszczących się w Starym Browarze, która co miesiąc zaskakuje czymś nowym! W lutym, Ongolala pomogła Szefom Kuchni poszaleć trochę w swoich królestwach i powstała z tego pita buraczana z pastą z avocado, jajkiem w koszulce i serem feta! Ojejku, jakie to było pyszne! Dobrze, że Justyna podzieliła się przepisem, będzie na leniwe, sobotnie śniadanie :) 4. Wraz z częścią Instagramers Poznań, wybraliśmy się na burgery do Drukarni. Było najbliżej, więc dlatego tam wylądowaliśmy. Okazało się, że prawdziwy mięsny burger i jego wegetariański odpowiednik, smakują tak dobrze, że dopisaliśmy miejsce, gdzie warto się wybrać, gdy w brzuchu burczy :)

1. Obserwując Maleństwo bloguje na Facebooku, wiecie że Maleństwowa Wilda przeszła do historii. Z łezką w oku zamykałam drzwi od pustego mieszkania, gdzie przeżyłam przez prawie 3 lata, kulinarne wzloty i upadki. To tutaj zrobiłam swój domowy Restaurant Day. To tutaj wymyślałam nowe przekleństwa, gdy sernik na ciasteczkowym spodzie nie wyszedł tak jak obiecali w przepisie :) Teraz zaczynam nowy rozdział, oby był jeszcze lepszy niż na Wildzie! 2. Wroblog, czyli niby spotkanie blogerskie, ale bez jedzenia się nie obędzie! Lot kury i późne śniadanie, bo o 15!!! Kanapka z kurczakiem? Niebo w gębie! Mogłabym jeść takie rzeczy codziennie na drugie śniadanie (ale może trochę wcześniej :D) 3. Gniazdo, które poleciła Paulina Kolondra (zajrzyjcie na jej IG, zakochacie się na zabój!) i był to strzał w dziesiątkę. Bajgle, dripy, soki, słodkie! Punkt obowiązkowy każdej wizyty we Wrocławiu :) 4. Nieczytelność, czyli niestety, ostatnia już wystawa w Art Stations Foundation. Gdyby zliczyć wszystkie godziny, które spędziłam w tej galerii przez całe jej istnienie, sama byłabym w szoku :) Tym pozytywnym szoku. Zapraszam każdego, kto ma czas i możliwość do zajrzenia do galerii :) Warto poświęcić kilkanaście minut na samym spacerze pomiędzy dziełami sztuki :)

W skrócie, właśnie tak wyglądał mój luty. Niech marzec pokaże, że nie będzie ani ciut gorszy :)