Dużo zieleniny, oliwy i… makaron.

Olaboga! GORĄCO, o ile jeszcze nie zauważyliście :D W takie dni wszystko powinno być zimne, mokre i na już! Niestety pomarzyć to sobie można. Jesteś głodny, to albo idziesz do knajpy (gdzie już jest miljon ludzi i długość oczekiwania za posiłkiem to miljion razy miljon) albo stoisz w kuchni, zastanawiając się, co można zrobić „na teraz, by było dobre i najlepiej, by nie parzyło w ciało, bo UPAŁ”. No i tak kminiłam. Dobrze, że w klimatyzowanym pomieszczeniu, bo na tym piekle, to najwyżej udałoby mi się dostać udaru :D
Nie trzeba się dużo paćkać, czyli +10 do fajności, czy jakoś tak :D Może uda mi się dotrwać w całości do końca postu, zanim się rozpłynę od żaru!


Potrzebujemy (dla jednej osoby):

dłuuuugi makaron (bierzcie ile chcecie)
3 łyżki kaparów
3 duże ząbki czosnku
garść rukoli (mogą być nawet dwie)
mały plaster boczku wędzonego (wszyscy dziwnie zerkają, gdy tak mówię w sklepie :D)
duuuuużo oliwy z oliwek (tutaj zależy od nas jak bardzo ma być oleisto!)
pieprz
papryczka chili



Czyli co? 
Makaron gotujemy jak nam nakazują na opakowaniu, al dente. Naszą oliwę z oliwek rozgrzewamy na patelni i wrzucamy pokrojony w kostkę boczek. Gdy będzie się smażył, my zabieramy się za krojenie czosnku w cieniutkie plasterki. No dobra, nie takie jak papier, ale postarajmy się, by były dość cienkie ;) Dorzucamy do boczku. 
Spokojnie, gdy mamy dużą ilość oliwy i będziemy pamiętać o mieszaniu naszych składników, nic nam się nie przypali ;) W międzyczasie kroimy naszą rukolę na mniejsze porcje, obędzie się bez upaćkania siebie i całej reszty obok nas :D #protip
Dobra, teraz czas na patelnię. Gdy boczek będzie usmażony, czosnek przypomina dalej warzywo a nie skwarki, wrzucamy kapary. Dużo kaparów! I pomyśleć, że ich nie znosiłam jeszcze rok temu… Dorzucamy makaron (dzięki temu, że ugotowaliśmy go al dente, teraz pod wpływem temperatury oliwy i innych takich, będzie idealny :)). 


Mieszamy dokładnie i dodajemy JEDNĄ garść rukoli (druga przyda się na gotowe). 
Gdy uznamy, że mamy za mało oliwy, miejcie ją pod ręką, by wszystko kontrolować i na bieżąco móc jej dolać! Teraz doprawiamy dużą ilością pieprzu, większą szczyptą papryczki chili i nie pozostaje nam nic innego jak przełożyć nasz obiad na talerz. Dorzucamy trochę zielonego i co? I JEMY :)