Sztos, wcale nie taki sztos.

Słyszałam same ochy i achy, więc i mi się zachwiało podjarać dobrą pizzą. W jakim ja byłam błędzie… to tylko ja sama wiem :( Szkoda mi trochę, bo ogólnie miejsce ma mega potencjał! Wizualnie wszystko jak najbardziej tak. W sumie mogłabym tam siedzieć długie chwile, gdybym dostała pyszną pizzę i kawę ;) no ale nie będę Wam mówić o pysznej pizzy, bo jej nie dostałam. Smutek. I to bardzo. No dobra, są kubki smakowe i kubki smakowe. Jedni są zachwyceni, inni zjedli, pouśmiechali się i poszli. Nie wrócą. Ja wrócę. Może mi się odmieni. Albo też zadowolę się tym, co dają. Chociaż nie sądzę. 
Dobra. Może od początku. 


Udało mi się dostać na Żurawią 19. Pomijam fakt, że zgubiłam się na odcinku Dąbrowskiego 77 a Żurawią :D Z daleka można zauważyć wieeelki szyld, który woła Cię byś wpadł na chwilę ;) Zawołał, przyszłam i zostałam chwilę. 
Miejsca w środku bardzo mało. W sumie spoko, bo przecież przychodzisz na kawałek pizzy. Ma to sens :) Do wyboru, na małej tablicy (wszystko mają małe, ale stołki, by usiąść są wysokie :D chyba zrobili to specjalnie :D), masz kilka pozycji plus dwie dodatkowo, które zmieniają się chyba co tydzień, jeśli dobrze pamiętam. Wszystkie kawałki masz za 8 złotych. Cena za kawałek chyba rozsądna, bo jednak dostajesz sporą porcję. Na szybko, na średni głód całkiem OK.  


Gdy już wybierzesz opcję dla siebie, przemiły Pan ogarnie kawałek serem (ciasto już uprzednio jest podpieczone z sosem) i wrzuci do pieca. Później układa Twoje dodatki i całość posypuje parmezanem. Plus duży za ser! Kapary, które uwielbiam, były ledwo wyczuwalne. Chyba udało mi się natrafić na nie może ze trzy razy?! Nie no, smutno mi, że miejsce które ma potencjał, dało mi się zapamiętać jako miejsce do którego niekoniecznie chcę wrócić. Zjadłam swój kawałek zapakowany na wynos w lokalu obok. W Tłoku. Smak zapomniałam po ostatnim kęsie. Dam drugą szansę temu miejscu, bo skradło moje hipsterskie serce na samym wejściu. Może wrócę ze smakiem do domu albo zapomnę po drodze. Zobaczymy :)