Lutowe seriale

Chyba stałam się coraz bardziej wybredna, żaden nowy serial mnie w tym miesiącu nie ujął jakoś szczególnie. Wróciłam do starych, sprawdzonych tytułów, bo na przykład porzuciłam jakiś serial w środku sezonu z braku czasu, a teraz go odkurzyłam. Najgorszy moment to ten, gdy nie pamiętasz dokładnie na jakim odcinku zakończyło się ostatnią przygodę. I to czytanie opisów, puszczanie kilku minut i „ej dobra, to widziałam!”. W końcu MAMY TO i można ponownie zachwycać się tytułem z odzysku ;)

Jako fanka brytyjskich seriali kryminalnych, będę mieć dla Was 3 tytuły przy których możecie usiąść na dłużej niż tylko na odcinek pilotażowy. Teraz jestem na etapie, że chyba najlepsze już są za mną i pomimo wielu prób, nic nowego nie zainteresowało mnie na tyle, by obejrzeć od początku do końca.
Dosyć tego wstępu. Czytajcie, później odpalcie Netflixa i zaczynajcie nową serialową przygodę, której Wam już teraz zazdroszczę! ;)


1. River (2015)
O tym serialu musicie wiedzieć jak na mniej, bo w trakcie sami zobaczycie, co jest nie tak ;) 
Mamy parę policjantów, którzy (jak to bywa w ich pracy) łapią przestępców, rozwiązują zagadki i mają swoje własne perypetie osobiste. Wszystko na pierwszy rzut oka wygląda normalnie, w ogóle jakby tak miało być, bez żadnych odchyłów. 
Niestety, mamy tylko jeden sezon, który ma 6 odcinków, ale przynajmniej trwają godzinę, więc jakoś nam to rekompensuje. Zobaczcie chociaż jedną część opowieści kryminalnej, a wsiąkniecie na dłużej ;)


2. Marcella (2016)
Dobra pani detektyw z problemami osobistymi. Na Netflixie mamy tylko pierwszy sezon, ale on jeden wystarczy, by zostać pochłoniętym przez historie, które toczą się w życiu Marcelli. W sumie też powinnam jak najmniej Wam o nim opowiedzieć, bo sami zobaczycie, że jest tutaj coś dziwnego, co dzieję się z główną bohaterką. Mamy morderstwo kochanki męża pani detektyw, zaniki pamięci, śledztwo i dużo niedomówień, które tak szybko nie zostaną rozwiązane.  


3. The fall (2013)
Serial dla każdego, kto chciałby zobaczyć Jamiego Dornana w akcji. Nie jakieś tam Christiany czy inne Greje, tylko fetyszysta z morderczym instynktem. Tytuł ogląda się przyjemnie i gdy na wstępie wydaje nam się, że to podobny serial do innych, bo mamy morderstwa, psychopatę, polowanie, seks i udawanie, że wszystko jest w porządku. Brzmi jak coś, co już oglądaliśmy? Tak! Pomimo tego, że dostajemy podobne rzeczy, serial nas wciąga na 2 sezony i nie mamy ochoty narzekać, że coś poszło nie tak. Ostatniego, trzeciego sezonu nie oglądałam. Chociaż słyszałam głosy, że podobno mogli zakończyć z przytupem na dwóch i ładnie się pożegnać. Zobaczę i dam znać, czy mówili prawdę ;)
No i Gillian Anderson! Jak ja bym chciała się tak starzeć jak ona! 


 

Czasem ogarnia mnie smutek, gdy na samym wstępie dowiaduję się, że serial, który zamierzam oglądać (a który okazuje się strzałem w dziesiątkę) ma maksymalnie 2-3 sezony. Po chwili mi jednak przechodzi, bo przecież zawsze mogę do niego wrócić i ponownie przeżywać ten sam zachwyt nad brytyjskimi serialami kryminalnymi. Chociaż, znając Brytyjczyków, może za kilka lat nakręcą następne sezony, bo z nimi nigdy nic nie wiadomo. No i są leniuchami :)

Dobrego oglądania!