Pamiętacie te wszystkie zjedzone rodzynki, którymi nasze Mamy nas faszerowały, gdy byliśmy mali? No właśnie! Dla niektórych z nas było to na tyle traumatyczne doświadczenie, że do dnia dzisiejszego wystrzegają się serników, bez różnicy czy są tam rodzynki czy też nie. U mnie było tak, że w sumie nie przeszkadzały mi jakoś bardzo, ale jakby ich nie było to też bym zjadła swój kawałek :D Gdy dzisiaj zabieram się sama za sernik, wybieram jednak taki, gdzie rodzynek nie powinno się dodawać. Chyba tak na wszelki wypadek, by czasem Mama nie chciała zrobić jakiejś redukcji przepisu ;)
Pierwszy raz zrobiłam sernik nowojorski na warsztatach kulinarnych, gdzie królowały serniki! Oj, jak ja się ucieszyłam na zaproszenie, ponieważ już wcześniej podjęłam się raz upieczenia tego wypieku i może wyszedł… ale zakalec :D Wiadomo jak to na warsztatach, wszystko wychodzi idealnie. Pochwaliłam się Mamie i ta stwierdziła, że może tym razem ja podejmę się wypieków na Wielkanoc. No i stało się! Wyszło wszystko idealnie, czyli lepiej niż się spodziewałam :) Przepis mamy, więc możemy zaczynać!
Potrzebujemy (tortownica o średnicy 22 cm):
Spód:
70 g masła
100 g herbatników
Masa:
1 kg sera sernikowego
250 g cukru
3 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki kartoflanki
olejek waniliowy
starta skórka z cytryny
2 łyżki soku z cytryny
2 jajka + 1 żółtko
100 ml kwaśnej śmietany 18%
Polewa:
100 ml kwaśnej śmietany 18%
2 łyżki cukru
2 łyżki soku z cytryny
Zaczynamy od zrobienia spodu.
Rozpuszczamy masło i na kilka chwil odstawiamy, by przestygło, ale nadal było trochę ciepłe. Herbatniki kruszymy. Możemy wrzucić do blendera albo pokruszyć je za pomocą tłuczka. Wsypujemy całość do masła i dokładnie mieszamy.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia i wsypujemy herbatniki połączone z masłem. Ugniatamy dokładnie dno i wkładamy do lodówki na 20-30 minut.
Przygotujmy sobie wszystkie składniki wcześniej, usprawni nam to pracę ;)
Do dużej miski wrzucamy ser, dodajemy cukier i delikatnie ubijamy robotem kuchennym. Nie przerywając ubijania, wsypujemy mąkę pszenną i ziemniaczaną oraz resztę mokrych dodatków. Po tym, gdy dodamy ostatni składnik, mieszamy tylko chwilę robotem, by nie przerobić masy! Jest to bardzo ważne, bo inaczej sernik nam nie wyjdzie.
Pieczemy w temperaturze 180’C przez minimum 30 minut. Najlepiej mieć przy sobie drewniana wykałaczkę, która pomoże nam sprawdzać stan pieczenia. Sernik powinien być ścięty, ale nie powinien ani się spalić na wierzchu, ani pęknąć. Dlatego warto być cały czas czujnym i w odpowiednich momentach zmniejszać temperaturę pieczenia.
Gdy sernik jest już upieczony, najlepiej zostawić go w zamknięciu przez godzinę, a później trochę uchylić drzwiczki. Musimy być delikatni, by pomimo dobrze wyrobionego ciasta i odpowiedniej temperatury, sernik nie opadł. Możemy zostawić ciasto na noc, albo gdy już ostygło, włożyć na 12 godzin do lodówki.
Po upływie 12 godzin, możemy przejść do masy na wierzch. Ubijamy śmietanę z cukrem i sokiem z cytryny. Delikatnie rozsmarowujemy polewę na wierzchu sernika i wkładamy ponownie na kilka godzin do lodówki.
No i nareszcie nadszedł czas na krojenie i smakowanie :)
Smacznego!