Ze spokojem, nie chcę Was otruć jakimś dziwnie brzmiącym daniem ;) To nasze poczciwe placki ziemniaczane, tylko z racji tego, że pochodzę z Poznania to inaczej nazywam niektóre rzeczy. Tak właśnie jest z plyndzami! Robione z pyrów i jadane z cukrem, takie są najlepsze i takimi zapychałam się w dzieciństwie, gdy Mama robiła je na obiad. Jednak nie samymi plackami z cukrem człowiek żyje, bo okazało się, że mój Smakosz jada z innymi dodatkami jak ja, więc na szybko było trzeba zrobić przegląd lodówki i zobaczyć, co skrywa. Nie było co kręcić nosem tylko brać, co daje! Takim oto sposobem wyszedł sos na bazie fasolki w sosie pomidorowym, boczkiem, szynką i jajkiem, czyli coś na wzór szakszuki, ale niezupełnie ;)
Dobra, to zaczynamy od produktów potrzebnych do pichcenia i sami zobaczycie, że wcale nie trzeba się dużo nagimnastykować, by wyczarować coś znanego z zupełnie nowej odsłonie ;)
Potrzebujemy na 2 osoby:
Placki:
6 średniej wielkości ziemniaków
1 cebula
1,5 łyżki mąki pszennej
1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
1 jajko w temperaturze pokojowej
0,5 łyżeczki pieprzu cayenne
0,5 łyżeczki soli
1 płaska łyżeczka chili
olej ryżowy do smażenia
Sos:
1/2 puszki fasoli w sosie pomidorowym
kilka plasterków boczku wędzonego
kilka plasterków szynki
szczypta pieprzu cayenne
szczypta chili
łyżeczka oregano
2 jajka w temparaturze pokojowej
Ziemniaki obieramy a później znajdujemy ochotnika, który je zetrze na średnich oczkach tarki. Ale jeśli jesteście w tej grupie szczęśliwców, którzy mają robota do zadań specjalnych to powiem Wam jedno, zazdrość! ;)
Cebulę obieramy i kroimy bardzo drobno. Dodajemy do startych ziemniaków. Do całości bijamy całe jajko, wsypujemy obie mąki, doprawiamy i dokładnie mieszamy.
Na dużej ilości oleju ryżowego smażymy z obu stron i wykładamy na ręcznik papierowy, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Olej który pozostał po plyndzach przyda nam się do smażenia boczku i szynki. Gdy to zrobimy, wlewamy połowę zawartości puszki i wszystko razem zasmażamy. Po mniej więcej 7-10 minutach doprawiamy do smaku, wbijamy dwa jajka i przykrywamy pokrywką do momentu aż jajka się zetną.
Ściągamy z ognia. Plyndze nakładamy na większe talerze, polewamy naszym sosem a na zwieńczeniu piramidy kładziemy jajko. A gdy jesteście w tej drugiej grupie, gdzie tylko i wyłącznie cukier, posypujecie białym proszkiem do woli ;)
Sztućce w dłoń i smacznego!