Chciałam napisać, że niebawem moje urodziny, ale trochę nagięłabym czas. Właśnie mijają ostatnie godziny, gdy jestem 26-latką! Od jutra będzie mi jeszcze bliżej do okrągłej 30-stki i pocieszam się faktem, że przynajmniej jako jeszcze starsza dziewczyna będę jeszcze lepiej gotować :D Jeśli urodziny mają być przyjemnie, potrzebują słodkiej oprawy, zasłodźcie się ze mną ;)
Były już cynamonowe kanelbullar, teraz czas na nowe ciastka również z tym dodatkiem. Jeszcze chwila i będę znać przepis na pamięć, chociaż w pierwszym podejściu zapomniałam dodać jajka! Co złego to nie ja ;) Cała góra cynamonowych gniazd czeka na talerzu, by zacząć je smakować, ale nie! Będę twarda i dopiero jutro (tak na serio to już chciałam po północy je pochłaniać w hurtowych ilościach) będę się nimi zajadać do porannej kawy ;) Teraz łapcie przepis i podzielcie się swoimi wypiekami np. na Instagramie pod hasztagiem #maleństwobloguje ;)
Potrzebujemy:
Na ciasto:
15 g świeżych drożdży
70 g masła
150 ml letniego mleka
1 jajko
40 g cukru
400 g mąki + do obsypania
szczypta soli
Nadzienie:
4 łyżki cynamonu
4 łyżki brązowego cukru
120 g miękkiego masła
Na wierzch:
roztrzepane jajko
brązowy cukier
Zaczynamy od zrobienia zaczynu: kruszymy drożdże, dodajemy łyżkę cukru (z 40 g potrzebnych) i zalewamy odrobiną mleka. Przykrywamy i odstawiamy, by całość zaczęła pracować.
Masło rozpuszczamy w garnuszku, dolewamy pozostałą część mleka i zestawiamy z palnika. Dodajemy zaczyn i mieszamy do momentu aż drożdże się dokładnie rozpuszczą.
W osobnej misce łączymy mąkę, resztę cukru i sól. Do większej miski wsypujemy połowę mąki, wlewamy mokre składniki i wbijamy jajko. Wszystko dokładnie mieszamy i dosypujemy drugą partię mąki. Teraz zakasamy rękawy i wyrabiamy ciasto. Przykrywamy ściereczką i odkładamy w ciepłe miejsce na godzinę.
Miękkie masło wkładamy do miski, dodajemy cukier i cynamon. Dokładnie mieszamy. Ma powstać cynamonowe mazidło.
Wyrośniętą masę dzielimy na mniejsze części (będzie nam wygodniej wałkować i składać). Na oprószoną stolnicę wykładamy kawałek ciasta, wałkujemy i smarujemy mazią. Ciasto składamy na połowę i kroimy w paski o szerokości około 2 cm. Dobra, zaraz zobaczycie, co dalej należy z nimi zrobić ;)
Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Odstawiamy na 30 minut do wyrośniecią. Po upływie czasu, każdy zawiniątek smarujemy rozkłóconym jajkiem i posypujemy brązowym cukrem. Wkładamy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 190’C do momentu zarumienienia się.
Możemy jeść bezpośrednio po wyciągnięciu z piekarnika, tylko pochuchajcie wcześniej, bo gorące ;)