Jesień nie musi być szara, tylko musimy sami się o kolor zatroszczyć! Tę porę roku lubię za to, że dostarcza nam samych smakołyków, których możemy smakować do rozpoczęcią kolejnej pory roku. Dynia i wszystkie jej odmiany mają coś w sobie, co sprwia, że jesień staje się i cieplejsza i bardziej wyczekiwana!
Dzisiaj mam dla Was krem z dyni. Niby nic takiego, ale po dodaniu szczypty tego i tamtego, staje się czymś wyjątkowym. Z takim kremem mam ochotę wejść pod koc, włączyć ulubiony film Allena i rozkoszować się smakiem. Nawet stukający o okna deszcz, nie jest w stanie zepsuć mi chwili :)
Potrzebujemy:
1/2 kg dyni (surowej)
szczypta rozmarynu
300 ml mleczka kokosowego
1 łyżeczka miodu
2 łyżki oleju arachidowego
czerwona cebula
duży ząbek czosnku
2 łyżki pestek dyni
1/2 łyżeczki papryki chili
płaska łyżeczka słodkiej papryki
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
szczypta kolendry
garść natki pietruszki
odrobina oleju ryżowego
Zaczynamy od najbardziej czasochłonnej czynności (w sumie nie dla nas :>), czyli kroimy dynię i wykładamy na blachę wyłożoną papierem. Następnie polewamy odrobiną oleju ryżowego, posypujemy rozmarynem i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 150’C. Tutaj proponuję mieć w pogotowiu widelec, by po 25 minutach sprawdzić, czy dynia jest już wystarczająco miękka.
Drobno pokrojoną cebulę szklimy na rozgrzanym oleju arachaidowym i przy końcu dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku.
Mamy to! Dynia miękka, czyli czas na odcięcie skórki, włożenie do blendera i zmiksowanie na gładką masę. Wszystko przekładamy do garnka i włączamy palnik. Po chwili dodajemy mleczko kokosowe i miód. Gotujemy przez chwilę. Teraz jest czas na cebulę z czosnkiem i przyprawy. Natkę pietruszki i pestki dyni zostawiamy na koniec, do podania.
Całość doprowadzamy do wrzenia i wyłączamy. Pestki dyni prażymy na suchej patelni. Przelewamy krem do miski, posypujemy natką i pestkami. Jeśli lubimy, możemy zrobić sobie grzanki i usmażyć paski boczku. Dla każdego coś dobrego :)
Smacznego!