Marcowe kwadraty

Marzec przeleciał tak szybko, że zanim się obejrzałam zrobiła się wiosna i rozpoczął się nowy miesiąc. Były smakowite rzeczy, były pożegnania i zaczęłam snapować! Olaboga. Jeszcze jestem na etapie, że bawi mnie mój własny głos na snapie, ale jestem na dobrej drodze, by zrobić tam fajne rzeczy. Rzecz jasna, wszystko związane z jedzeniem, bo co innego mogłabym robić? No właśnie!  O tym kanale napiszę Wam niebawem, a teraz uwaga, bo będzie #foodporn, czy jak to się nazywa :)

1. Violet Sushi & Yakitori, czyli sprawdzanie w miarę nowej oferty „5-10-15”. Wraz z Maćkiem, Sonią i Pawłem wybraliśmy się na zwyczajne, niedzielne, przyjacielskie spotkanie na… sushi. Bo możemy! Macie czasem tak, że ogarnia Was wielka ochota na sushi, a dobrego miejsca brak? Wtedy polecam TO miejsce! Wyszliśmy zadowoleni i najedzeni, a lody z zielonej herbaty to idealne zakończenie wizyty w tym miejscu!  2. Słodka & Ostra. Stosunkowo młode miejsce, które ładnie wygląda, jednak nie zawsze to idzie w parze ze smakiem. Zupa pomidorowa i quiche, nie zrobiły fajerwerków w moich kubkach smakowych, ale jak to mówią krytycy kulinarni „było poprawnie” i jeszcze tam wrócę ;)  3. Mare nostrum, czyli miejsce na poznańskiej Wildzie, gdzie warto się zapuścić :) Niebawem pójdę posmakować makaronów, które mają w ofercie! Mam nadzieję, że nadal będę zadowolona. 4. Lugana Restaurant i ich małe co nie co z Biblią Smaków. Powiem tylko tyle, była bajecznie pyszna. Chociaż patrząc na miejsce, gdzie to się odbywało, wiedziałam od początku, że wyjdę stamtąd z uśmiechem na twarzy :)

1. Kawiarnia obok mojej rodzinnej wsi. W sumie bez nazwy, ale taki zestaw jak na zdjęciu z najzwyklejszym sernikiem i jej kajmakowym bratem, dwoma herbatami, zapłacisz 15 złotych i wiesz, że jest smacznie, to jednak coś jest na rzeczy. Dobrej rzeczy! 2. Czarne Mleko, czyli fajne miejsce na Jeżycach. Owszem, jest tam dużo fajnych rzeczy, ale do tej kawiarni warto się wybrać. Znajduje się przy Dąbrowskiego 68, czyli przy głównej ulicy. Blisko przystanek tramwajowy, gdyby leniuchy to czytały :) Z Mamą wyszłyśmy oczarowane miejscem i tym, co zamówiłyśmy. Polecam bardzo! 3. Minister Cafe, czyli miejsce, którego nikomu nie muszę przedstawiać. Ulubione na mapie poznańskich kawiarni! 4. Kadr z kolacji w Concordia Taste w ramach Short Waves Festiwal, na którą wybrałam się z Instagramers Poznań! Było smacznie, było ciekawie, chcę więcej! Gotowanie na żywo to tak bardzo fascynujące doświadczenie, że można jeszcze bardziej zakochać się w jedzeniu. O ile jeszcze bardziej można…

1. Koncert Marii Peszek na który czekałam od dwóch lat! Z Mamą spędziłyśmy prawie dwie godziny z Marysią i to było najlepsze rozpoczęcia marca, jakie mogłam sobie tylko wymarzyć! 2. Moja Iza! 3. 10 kilogramów szczęście wygląda jak Krowa, ale jest Kerisem :) 4. Nie nadałam imienia, ale pisanka ładnie wyszła.

1. Kulinarne eksperymenty marca zaczęłam od konkursu kukbukowego, gdzie tematem przewodnim było jajko. U mnie było risotto z pastą z zielonego groszku, warzywami, boczkiem i jajkiem w koszulce! 2. Szpinakowe tagliatelle z cukinią i obowiązkowym boczkiem, bo „inaczej się nie liczy” :D 3. Carbonara na skróty, czyli jak zrobić obiad w 10 minut! 4. Bezglutenowa babka z mąki kukurydzianej i wiórków kokosowych.

1. Jaglany budyń, który muszę jeszcze dopracować, ale nasz pierwszy raz był całkiem udany smakowo. 2. W marcu mogłam się pochwalić swoim autorskim burgeremŚwiętej Krowie. Maleństwowa Krowa zebrała same pozytywne komentarze, więc może kiedyś zrobię jakiś cykl burgerowy na blogu? Kto wie :) 3. Marzec obfitował w pozytywne chwile, ale również w jedną smutną. Pożegnałam Maleństwową Wildę, by rozpocząć coś nowego. Może jeszcze kiedyś wrócę na Wildę i zrobię tam stokroć lepsze rzeczy niż do tej pory! 4. Besosy miłości, czyli spotkanie z przyjaciółmi od jedzenia!

Widzimy się w kwadratach kwietnia, które już niebawem. Tak to jest, gdy podsumowanie jednego miesiąca robi się w połowie bieżącego, ale jakoś to Wam wynagrodzę.