Lars, Lars & Lars.

Dzisiaj nie o gotowaniu i jedzeniu, tylko o samym jedzeniu ;) Spisałam dziesięć miejsc, do których zamierzam kierować swoje kroki w najbliższym czasie i… odhaczam dumnie pierwsze miejsce ;)
LARS, LARS & LARS – poszło na pierwszy ogień!

Na samym wejściu mają ode mnie milion punktów za wystrój (w tym miejscu pełno serduszek ;)), a magazyn USTA powinien zostać ode mnie uściskany za napisanie o tym ładnym miejscu ;) 
Zaraz rozpłynę się w lukrze, który piszę i zbędny będzie domowy deser. Chociaż nie domowy, bo kupny ;) No ale przecież też się liczy. O!

Wybór jedzenia zawsze jest czymś trudnym w nowym miejscu, bo chce się zjeść coś nadzwyczaj pysznego… No ale jak dokonać dobrego trafienia, gdy jesteśmy pierwszy raz? W tej kwestii, obsługa gra pierwsze skrzypce, bo może szepnąć małe-co-nie-co ;) Jednak szkoda, że „nasz” kelner nie okazał tyle entuzjazmu, co jego koleżanka, która ochoczo podpowiadała gościom obok, co warto zamówić na swój „pierwszy raz” w Lars, Lars & Lars… No ale pomijając ten tyci tyci minus, reszta wizyty była całkiem przyjemna.
Długie oczekiwanie wybaczam, bo stek z łososia był przepyszny! ;)
Teraz poszukam na stronie Lars, Lars & Lars, co dokładnie zjadłam i zaraz się pochwalę ;) 

Dobra, moje cacko na talerzu to… ekhm stek z łososia z puree z selera i sosem jeżynowym! Aaaaa patrząc ponownie na zdjęcia, znowu zaczynam być głodna! Gdzie moja kawa?! Dobra, jest… uspokoiłam się ;)
No ale trochę powagi… udaję, że wcale się nie szczerzę do zdjęć ;) Ani trochę!
Z ręką na brzusiu mogę polecić Lars, Lars & Lars. Za wystrój, za jedzenie, za miejsce, w którym się znajduję. 
Ciekawa tylko jestem, jak prezentuje się pod osłoną wieczorowej pory… neon znajdujący się w środku, totalnie skradł mi serce ;) No bo wiadomo, że łosoś skradł wszelkie uczucia mojego brzusia ;) 


Dla przypomnienia, Wojskowa 4! W City Park Residence ;)