Pasztet z czerwonej soczewicy.

Długo się zastanawiałam, co wybrać: hummus czy pasztet z czerwonej soczewicy. Ostateczny wybór padł na druga propozycję! :) Po 4 dniach w lodówce, wczoraj rano wyciągam z czeluści pana mrożownika i nieśmiało próbuję. Mlask mlask i myślę sobie, że w pracy zrobię sobie prawdziwe próbowanie. Kanapki załadowane i ruszamy do pracy. Nastała 9:00 i chwila prawdy. Mlask pierwszy pasztetu z pieczywem. Mlask drugi i trzeci. Jakie było może zaskoczenie, gdy okazało się, że nie kanapka się skończyła :( #smutam sobie, ale na twarzy już się maluje uśmiech, bo przecież w domku czekają na mnie 2 słoiczki tego przysmaku. Cel osiągnięty! Maleństwo się cieszy, bo przecież nie będę płakać. Przeziębienie mnie dopadło, więc same pozytywy przyjmuję w tym tygodniu! Jeśli macie takie na zbyciu, Maleństwo chętnie przyjmie w każdej ilości!

Czas na przepis! Potrzebujemy:

1 szklanka czerwonej soczewicy
1 szklanka wody
pół cebuli
2 łyżki oleju roślinnego
szczypta soli
1 łyżeczka octu balsamicznego
większa szczypta majeranku
szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu

Soczewicę zalewamy szklanką wody i gotujemy do momentu, aż wchłonie całą nadwyżkę wody. Jeśli soczewica będzie jeszcze twarda, a wody już nie będzie, dolewamy 2-3 łyżki, by się ugotowała (ale nie rozgotowała). W międzyczasie kroimy cebulę w drobną kostkę i smażymy na oleju do momentu aż zbrązowieje. Ugotowaną soczewicę wkładamy do naczynia w którym będzie miksowana i pozostawiamy na jakieś 5 minut, by trochę ostygła. Dodajemy sól, pieprz, ocet balsamiczny, majeranek, usmażoną cebulę (z olejem, na którym się smażyła ;)). Wszystkie składniki miksujemy na gładką masę (jeśli się nie uda, bez obawy! Ugotowane ziarenka soczewicy też są smaczne;)). Gotowy pasztet przechowujemy w lodówce dwa-trzy dni. Później nic, tylko się zajadać pysznościami! :) 

Polecam, Maleństwo!